Tworząc ofertę z myślą o dzieciach instytucje kultury nie mogą stracić z oczu wytycznych wynikających z profilu odbiorcy. Tworzenie oferty dla rodzin jest jeszcze większym wyzwaniem, gdyż w pewnym sensie rodzina to zbiór osób w różnym wieku, na różnych etapach rozwojowych, o różnych potrzebach, jednak funkcjonująca jako całość. Jednak to zaspokojone potrzeby dzieci, umożliwiają zaspokojenie potrzeb rodziców.
Dziecko to odbiorca niedoświadczony. Duża część jego udziału w kulturze to socjalizacja czyli w tym wypadku nauka odbioru. Instytucje kultury co do zasady opierają się na normach, które wytworzyła kultura rozumiana jako proces intelektualizacji życia społecznego. W związku z tym można założyć, że jest to najtrudniejsza przestrzeń dla dzieci i ich rodziców. Najmłodsi adepci kultury potrzebują czasu i sporo praktyki, aby móc osiągnąć dojrzały poziom uczestnictwa.
Z drugiej strony dziecko jest wymarzonym odbiorcą – zaangażowanym, charyzmatycznym, aktywnym i badającym dziecko jest kreatywne z natury i intuicyjnie odbiera zmysłami rzeczywistość. Wszystko to, co pracownicy kultury próbują wymusić na dorosłych odbiorcach jest podane na tacy, żywotne i wymaga jedynie ukierunkowania. Na tym praca kadry instytucji powinna się opierać. Czy jednak tak się dzieje? Na pewno potrzeba zrozumienia natury rozwojowej dzieci, aby móc dobrać odpowiednie środki i narzędzia. Jednocześnie kadra mierzy się z takimi wyzwaniami, jak potrzeba znalezienia równowagi między zachowaniem natury instytucji a podążaniem za potrzebami dzieci. I w tej równowadze tkwi klucz do sukcesu.
Przede wszystkim cechy, które warto wykorzystać, tworząc ekspozycję czy projektując przestrzeń to wyważenie między ryzykiem przebodźcowania a efektywnym zarządzaniem uwagą dziecka. Jeśli sala przepełniona będzie kolorowymi przedmiotami o podobnym gabarycie, z których spora część jest podświetlona i jeszcze część wydaje dźwięki – młody odwiedzający nie będzie w stanie skorzystać z oferty, a rodzic nie będzie w stanie poprowadzić dziecka. W instytucjach nie brakuje miejsc, w których nadmiar bodźców utrudnia czy nawet uniemożliwia skupienie uwagi. Wyróżniać kolorystycznie powinny się te rzeczy, które chcemy wyróżnić, do których chcemy poprowadzić uczestnika.
Plan. Dobrym pomysłem jest poprowadzenie dzieci zgodnie z planem – można wykorzystać do tego narrację, mapę, uporządkować drogę po muzeum tak, aby rodzice i dzieci czuli sens przemieszczania się po salach. Ułatwi to także zadanie rodzicom, którzy zajęci dzieckiem lub kilkorgiem nie są w stanie pełnić równolegle roli opiekuna, przewodnika i organizatora wycieczki. Zaplanowanie przestrzeni ułatwi przemieszczanie się i umożliwi wyznaczenie sensu i celu podczas odwiedzin. Bieganie od sali do sali i od eksponatu do eksponatu również jest rodzajem czerpania z kultury, jednak pytanie o jakość takich odwiedzin i poziom stresu i emocji. Czy rodzice wracają do instytucji kultury? Jeśli taka wyprawa okaże się bardziej męcząca niż wejście na Śnieżkę, mogą uznać, że warto poczekać aż pociecha podrośnie. Można temu zaradzić projektując inteligentną strukturę, która pozwoli pokierować uwagą dziecka w sposób uporządkowany i bardziej przewidywalny dla opiekuna. Można pomyśleć o strzałkach, podświetleniu kilku wybranych elementów np. Na czerwono, ponumerować obiekty itd. Na pewno sale nie mogą być przepełnione, a obiekty ustawione przypadkowo i blisko siebie. Zarządzanie przestrzenią to duże wyzwanie, które jednak opłaca się dużo bardziej niż mogłoby się wydawać.
Podstawową podpowiedzią jest różnica wzrostu. Dziecko potrzebuje dostosowania przestrzeni pod względem wysokości umieszczenia eksponatów, mechanizmów czy ekranów dotykowych. Rozwiązaniem mogą być też schodki. Drugą sprawą jest wskazanie dziecku granic, które można przekroczyć. W tym celu można posłużyć się taśmami naklejonymi na podłodze np. Wskazującymi punkt, w którym najlepiej stanąć, żeby dobrze zobaczyć obiekt. Jeśli wiemy już, gdzie potencjalnie stanie użytkownik i na jakiej wysokości ma wzrok, łatwo będzie znaleźć miejsce, w którym umieścimy notkę lub inną formę informacji dotyczącej obiektu. I teraz warto przygotować wersję specjalnie dla dzieci – może w formie zagadki, rysunku, opowieści. Niezwykle istotny jest tzw transfer informacji tzn kontrola, ile dziecko wyniosło, w jaki sposób nabyło wiedzę, co było czynnikiem dominującym. Nie powinno być tak, że jest to proces przypadkowy. Tak powinno myśleć dziecko, tak może myśleć rodzic, ale nie pracownicy instytucji. Potrzeba wyobraźni i zrozumienia procesów poznawczych, aby prześledzić, a także przewidzieć te procesy. Jednak zebranie “Dobrych praktyk” umożliwia skorzystanie z genialnych narzędzi przy minimalnym nakładzie pracy i przeszkoleniu kadry. To jedynie gotowe elementy, które zawsze się sprawdzą.
Dziecko nastawione jest poznawczo więc naturalnie potrzebuje stymulacji dla utrzymania uwagi. W instytucjach kultury świetnie sprawdzają się wszelkiego rodzaju gadżety wręczone dzieciom, jak mapa, lista zadań czy nawet latarka, klucze itp. Wszystko, co będzie potrzebne w kolejnych częściach wystawy zajmie uwagę dzieci i pozwoli uważnie szukać wskazówek. Pełna emocji podróż przez kolejne sale to przygoda dla całej rodziny. To, czego wciąż w Polsce brakuje to pokoje przygód czy narracje przeprowadzające dziecko jako jednego z bohaterów opowieści przez ekspozycję.
Badania pokazują, że zdanie dzieci dotyczące planów rodzinnych jest coraz bardziej istotne. Rodziny biorą pod uwagę coraz częściej zdanie nawet małych dzieci, a także podążają za potrzebami pociech zakładając, że przy okazji sami skorzystają z wizyty w danym miejscu. Dlatego rozumienie wspólnego pobytu w instytucji kultury jako wspólnego rodzinnego czasu zmusza dyrektorów placówek do budowania spersonalizowanej oferty.
Rodziny z dziećmi mogą być bardzo lojalną publicznością, co jest niezbędne dla przetrwania danego miejsca. Powoli kończy się złota era muzeów, które przepełnione były tłumami szkolnych wycieczek – obecnie i tym sektorze pojawiła się konkurencja i zarządzający placówkami kultury muszą brać to pod uwagę.
Olga A. Hilger